Multitasking czy warto?
Jestem osobą, która potrafi jedną rzecz robić a o kilku już myśleć z wyprzedzeniem. Wszystko jest super póki te tematy w myślach nie zawładną mną na tyle by zaprzestać wykonywanej obecnie czynności. Gdy to następuje wygląda to jak pobyt w wesołym miasteczku. Raz czytam coś by zacząć coś oglądać. Przypomni mi się że chciałam coś sprawdzić i na próżno czekać aż wrócę do tego co robiłam na początku a co miejmy świadomość było najważniejsze 😆 Mój świat po tej karuzeli jest chaotyczny i potrzebuje dłuższej chwili by znów wrócić na tor. Multitasking i Multimyśling to moi wrogowie!
Jak ogarnąć wielowątkowość?
Potwierdzono, że przełączanie się pomiędzy zadaniami czyli Multitasking właśnie nie pomaga naszemu umysłowi się skupić. Zdecydowanie za to pogarsza nasze możliwości ogarniania tego co najważniejsze gdy ciągle mamy nowe tematy. Robiono badania jak mocno wydłuża się praca gdy jesteśmy zmuszeni do na przykład realizowania dwóch tematów na raz. Mózg potrzebuje czasu by się przełączyć na drugi temat i nie jest to dla niego łatwe. Musimy pamiętać na czym skończyliśmy i co mieliśmy zrobić jako kolejne. Często musimy zweryfikować ostatnie działania by być pewnymi, że jesteśmy w odpowiednim punkcie.
Oczywiście życie nie jest tak wygodne by dawać nam możliwość wystawiania znaku stop dla nowych tematów i problemów do rozwiązania. Nawet jeśli zaczęłam ambitnie pracę nad tematami Fundacji to w między czasie robię np. obiad, bo nie starczy mi czasu by robić te tematy po sobie. Czemu? Ilość pracy nad Fundacją to zdecydowanie drugi etat a coś trzeba przecież jeść 😉 Tłumaczę sobie jednak , że zacznę, potem tylko trzeba doglądać… i właśnie nawet to doglądanie wybija mnie ze skupienia, który to stan daje najlepsze efekty cokolwiek robię.
Jak się skupić i nie zwariować?
Kluczem według mnie jest konkretne ustalenie priorytetów. Co musi być zrobione, co chcemy by było zrobione i co może być zrobione. Jak pisze Brian Tracy najlepiej zjeść tę żabę (największy/najważniejszy temat) na początku. Reszta dnia jest wtedy już z górki. Tak samo po przyjściu z pracy staram się nie odkładać rzeczy które po prostu muszą być zrobione. Bez większego myślenia czy mi się chce ogarniam co trzeba, myśląc o tym co chcę potem robić.
Oczywistą rzeczą jest, że jeśli robiłabym najpierw rzeczy, które chcę zrobić a nie te które trzeba zrobić mogę – u mnie to w sumie pewnik, zapaść się niczym Alicja w Krainie różnych ciekawych tematów i czas będzie płynął zupełnie inaaaaaczej. Obudzę się koło północy z poczuciem, że wszystko fajnie pięknie ale nie mam już siły na pilne tematy jak na przykład ustalenie do końca jakie chcę szafki do kuchni. Co wtedy? Oczywiście przekładanko na kolejny dzień. Dla mnie to już sygnał oho, uważajmy by to nie stało się zwyczajem dla tego tematu.
Bufor na niespodzianki
Podstawą także, której się nauczyłam jest zostawianie bufora. Nie oszukuje się już, że nic nie wyskoczy. Nie muszę się dzięki temu denerwować, że coś miałam/chciałam zrobić a ktoś zadzwonił, ktoś o coś poprosił czy po prostu poczułam niemoc i silne zespolenie z łóżkiem już o 21.
Gdy siadam do działań mam w głowie jeden temat dzięki temu, że go sobie spisałam i określiłam dlaczego muszę lub chcę go zrealizować. Dzięki temu wiem, że to co robię jest najlepszym wykorzystaniem mojego czasu by osiągnąć założone cele. Uwielbiam się rozwijać i to daje mi poczucie nie stania w miejscu.
Czy zdarzają mi się dni w których nic nie idzie według planu?
Oczywiście że tak jak każdemu. Czy to mnie denerwuje czy frustruje? Nie. Dlaczego? Ponieważ z pobytów w Kenii nauczyłam się, że są sytuacje w których po prostu trzeba poczekać lub je przeczekać bo nie da się nic zrobić. Jak to się nie da? Właśnie tak, czasem się nie da lub trzeba odpuścić by życie nie było szaloną gonitwą. Takie dni pomagają mi też w tym by się wyciszyć, dostrzec co udało mi się zrobić i czego doświadczyć w danym dniu. Pomagają poczuć wdzięczność i radość z tego jak jest.
Czy multitasking jest dla ciebie?
Każdy z nas jest inny i o ile czasami jestem zmuszona do takiego trybu czy to w pracy zawodowej czy pracując przy tematach Fundacji czy ogarniając rzeczywistość domową to zdecydowanie dostrzegam plusy pracy nad jednym tematem w danej chwili. To skupienie pozwala mi spojrzeć szerzej i zrobić daną pracę lepiej. Czasami jednak czas goni, maile przychodzą ktoś dzwoni a ja muszę wysłać raport. Co robię? Zapisuję na kartce co robię teraz, co się pojawiło i staram się odłożyć te dodatkowe rzeczy na choć chwilę później. To pozwala ze spokojem dokończyć choć na jakimś etapie temat, który robię ponieważ wiem, że mam zapisane co zrobić dalej.
Zapewne nie przestanę realizować wielu zadań na raz w domu – obiad, pranie, sprzątanie, Fundacja… doba nadal jest dla mnie ciut za krótka. Staram się więc eliminować rzeczy które mi przeszkadzają w tym by robić to co chcę. Czasami okazuje się, że to są cisi pożeracze czasu 😉 O tym także jeszcze napiszę.
No Comment