Pole pole
Dziś pierwszy dzień taki normalny w Maasailandzie.
Mama Phillipa mówi, że wczoraj byłyśmy jeszcze na chwilę gośćmi dziś już członkami rodziny.
Poranek spędzamy spokojnie. Jest chłodno i dość pochmurnie. Siedzimy na werandzie i czekamy na śniadanie. Dziś tosty z jajkiem i masłem orzechowym. Do tego dla Oli olturunki dla mnie chai. Najadam się niesamowicie!
Po chwili czas na mycie. Teraz gdy w szkole jest wystarczająco wody bez tak dużych jak dotychczas wyrzutów myję się i ogarniam.
Było już chyba zdrowo po 12 gdy zdecydowałyśmy się być bardziej produktywne! Poszłyśmy do biura by uporządkować przywiezione rzeczy, które dostałyśmy od Fundacji Asante. Ponad 60 opakowań kredek świecowych i jescze więcej plasteliny i innych rzeczy. Dzieci będą mogły malować i lepić do woli. Fundacja przekazała nam 30kg przyborów!
Gdy zrobiłyśmy porządek zabrałyśmy się za zrobienie przelewu do szkoły. Najpierw trzeba troszkę policzyć by wszystko dobrze przekazać. Niestety jak zawsze okazuje się że nie może być tak dobrze jak byśmy chcieli. Sieć w której mam numerw Polsce miała włączyć mi roaming w piątek. Dziś jest sobota i nadal nie mogę się połączyć a muszę dostać smsa z kodem by potwierdzić przelew – taki niefart.
Decyduję się dzwonić na infolinię żeby prosić kolejny raz o odblokowanie roamingu. Pani robi to od razu. Mnie to kosztuje 5 minut rozmowy z Kenii. Nie ważne. Ważne, że od razu zadziałało i można było zrobić przelew.
Czas na lunch. Dziś ryż z fasolą i kale. Bardzo bardzo smaczne. Gdy zjadamy rozleniwiamy się nieco. Po chwili proponuję byśmy poszli odwiedzić Mamę Shidai. Mama co prawda ma gości ale mówi że na chwilę możemy wpaść czyli na przysłowiowy chai.
Idziemy więc. Teren jest piękny inzielony. Po około 20 minutach docieramy do domu. Witamy sie z siostrami mamy i siadany w domu. Nic się nie zmieniło. Te same kanapy, stolik i naczynia. Baba Shidai buduje dom obok. Bardzo duży i piękny. Gdy byliśmy ostatnio pokazywał nam jak budowa idzie. Dziś w środku wykańczanie są ściany. Wygląda pięknie.
Chwilę rozmawiamy. Przekazuję małe podarunki dla mamy i taty, dziewczynek i chłopców. Pijemy chai i rozmawiamy. O tym co się zmieniło co słychać u mojego męża i moich rodziców, jak biegnie życie. Czas szybko leci gdy jest miło. Zbieramy się do powrotu.
Wracając wchodzimy do cioci Priscilli. Siadamy i znów miło płynnie czas na rozmowie. Chciałabym kupić szczególne bransoletki takie tradycyjne zrobione z mosiądzu. Decydujemy że zobaczymy w Bisil. Dodatkowo Baba Mwala zrobi tradycyjne rungu… i są jescze inne pomysły od ktorych się totalnie rozpromieniam. Kończymy jednak chai i wracamy do domu.
W domu jesteśmy już blisko koło 18. Występujemy jescze do internatu gdzie dzieci śpiewają i modlą się przed kolacją.
Potem i my zjadamy spaghetti z pomidorami, cebulką i kiełbaskami. Ja swoje przerzucam Phillipie i Oli. Siedzimy jeszcze rozmawiamy, ogladamy tv. Oprócz nic nie znaczących seriali, które umilają wieczór są też informacje o skandalu ze złotem – minister miał jedno złoto ale chciał je sprzedać dwóm krajom. Chinom i Dubajowi. Chinom dał ptawdziwie a dla Dubaju szykował podróbki. Taka sytuacja 🙂
Zaraz idziemy spać.
No Comment