Zanzibar na pierwszy rzut
Lądowanie w Kilimanjaro przebiega spokojnie, czekamy około 40 minut. Niestety poza widokiem małego lotniska nic nie widać. Kolejne 45 minut lotu przebiega spokojnie i o 20:55 lądujemy w Stone Town.
Gdy otwierają drzwi czujemy gorące i wilgotne powietrze. Schodzimy po schodach idziemy do autobusu. Czuć zupełnie inne powietrze. Wysiadamy sprawdzają na wstępie nasze paszporty i książeczki szczepień – czy jesteśmy zaszczepieni na żółtą febrę i czeka nas wypełnianie dokumentów do wizy. Spisywanie danych osobistych, danych z paszportu, danych lotu, celu przybycia, adresów postoju… Wiele pytań wiele linijek. Gdy uporaliśmy się z dwoma formularzami idziemy do kasy. Okazuje się że w Tanzanii można kupić wizę tylko płacąc kartą! Ok płacimy i idziemy do kolejnej kolejki. Tam tak jak w Kenii, jedynie Pan mniej rozmowny. Dajemy wypełnione formularze, potwierdzenie opłaty, odciskamy palce na elektronicznym czytniku, robią mam zdjęcia i po chwili wiza na 90 dni jest już wklejona do naszego paszportu!
Nasze bagaże stoją obok siebie, zabieramy je idziemy do wyjście. Przed drzwiami stoi ciemny uśmiechnięty James z kartką Magdalena 😀. Zatrzymujemy się w Jame’s House na Victoria street. James to stu prezentowy rastafarianin, który swoim suzuki zawozi nas na kwaterę. Jadąc mijamy ciemne ulice i zaczynamy czuć już wilgotność tego klimatu. Zatrzymujemy się przed domem z pięknymi drzwiami. Wypakowujemy bagaże, wchodzimy na drugie piętro. James razem z żoną mieszkają tutaj i dodatkowo wynajmują pokoje. Dobry deal 😁
Chłopacy idą na dach, ja marzę o prawdziwym prysznicu od trzech tygodni. Padamy jak kawki koło 23.
No Comment