Pierwszy raz tak daleko
W Nairobi jedziemy do Suma estate po Grzegorza bransoletkę którą zostawiliśmy gdy tu przyjechaliśmy pierwszej nocy. Jose zostawił ją u Mamy Gitau w sklepie, totalnie się rozpromienia gdy bransoletka jest już w zasięgu jego wzroku. Ruszamy do Nakumatt Junction. Tam rzucam się kupić kawę i okazuje się że market zupełnie pusty, nie znajduje nawet dobrej kawy. Idziemy zjeść do Suvwaya 😁 tak smakuje tak samo 😜.
Potem idziemy wypłacić pieniądze i wymieniamy na dolary.
Ruszamy zatem na lotnisko. Przedzieramy się przez korki by około 15:30 dotrzeć do lotniska. Żegnamy się z Kamau, wpakowujemy bagaże na wózek i idziemy do wejścia.
Mamy dużo czasu, robię check-in na automacie, oddajemy bagaże. Chłopacy z upragnieniem patrzą na toaletę więc ogarniają co trzeba i przechodzimy najpierw przez kontrolę paszportową a potem przez osobistą.
W strefie bezcłowej zaglądamy do sklepików, wszystko po starszych cenach ale cieszy oczy. Idziemy do góry do strefy z jedzeniem. Kupuję kawę moccę, Grzegorz wyciskany sok. Siedzimy korzystamy Internetu, kibelka i czytamy.
Około 17:30 idziemy do bramki 15. Lecimy małym samolotem embrarerem 190 z międzylondowaniem w Kilimanjaro – szkoda że będzie już ciemno bo widoki na pewno niesamowite.
Tutaonana Kenya!
No Comment