Żeby nie splajtować
Poranek rodziny i ciepły. Wujek ugościł śniadaniem i zawiózł w ten lekko mroźny poranek na lotnisko. Poranne wstawienie się opłaca gdy możesz nie stać w korkach w Berlinie 😀. Tak też niewiele przed 7 byliśmy już na lotnisku. Zdaliśmy bagaże u miłej pani z Litwy, która pytała czy wzięliśmy w dodatkowym bagażu też prócz słodyczy kiełbasę dla dzieci 😜. Pani dała nam trzy wielkie plastikowe worki na plecaki. Bardzo funkcjonalne a zarazem zabawne bo w Kenii z wyrzutem pewnie w związku z obecnymi przepisami zabiorą je nam w trzy sekundy. 😁
Siedzimy więc na dalekim terminalu D na berlińskim Teglu. Muszę przyznać że łapię się co chwilę na tym, że nie wierzę, że lecimy razem! Za oknami poranne słońce ogrzewa obsługę lotniska na zewnątrz. Dzień się budzi, my także z myślą że dziś będziemy już spać w Kenii.
Co jakiś czas widać samoloty airBerlin i prawdą jest, że szukając lotów też miałam na oku połączenia przez tę linię. Złe skojarzenia na szczęście zniechęciły mnie do tego wyboru. Dziś wyglądałoby inaczej a tak klm’em dolecimy do Amsterdamu.
Tak jak lubię oglądać ludzi i ich różnorodność tu nie ma tej różnorodności zbyt wiele. Amsterdam na pewno nas tym zaskoczy.
No Comment