Wreszcie pole pole
Dziś mimo wczesnej pobudki, która teraz jest już czymś naturalnym, dzień jest spokojny a plany przyjemne i nieśpieszne.
Dźwięk szkolnego dzwonka słychać najpierw o 6:45, potem o 7:30 a potem o 8:00.
Pierwszy dzwonek wybudza ze snu. Spokojnie wstaję, ogarniam się i idę do szkoły na 7:30 podczas gdy chłopacy jeszcze śpią.
W szkole życie toczy się już bardzo intensywnie. Zjadam bułkę z dżemem popitą chai i ruszamy na apel.
Apel jest w poniedziałki, środy i piątki. W środy jest także dzień sportu przez co dzieci jeśli mają są dziś w sportowych strojach. Apel to okazja do przekazania dzieciom ważnych kwestii dla szkoły, sprawdzenia też czystości dzieci.
Po apelu idziemy z Philipą do biura ustalić różne kwestie związane z działaniem szkoły i wydatkami.
Około 11 zbieramy się i jedziemy do Kajiado. Zabiera nas syn Priscilli i tak w dziewięć osób plus dwójka maluchów jedziemy do miasteczka normalną osobówką. Oczywiście to nie jest jeszcze stan pełnego zapełnienia 😀 w samochodzie mogłyby znaleźć się jeszcze przynajmniej trzy osoby, co najmniej kilka kur i kóz i z 15kg zakupów.
W miasteczku – zdjęcia wrzuciłam w oddzielnym poście, idziemy do banku. Bank Equity to bank w którym szkoła ma konto. Jako fundacja przesłaliśmy przelew już 17 września, niestety został on odrzucony ze względu na niespójną nazwę. Przez ostatnie półtora roku wysłaliśmy w ten sam sposób a teraz gdy najbardziej tego zastrzyku potrzebuje szkoła bank go odrzucił. Od piątku próbuje ustalić status sprawy, a dopiero dziś dzięki znajomościom udaje nam się ustalić, że przelew wejdzie jutro lub pojutrze na konto szkoły. Cieszę się niesamowicie!
Idziemy na targ. Chciałam na targu kupić plecioną torbę, jednak sprzedają je zupełnie gdzie indziej. Kupuję za to dwa lesso do nowych projektów u mamy Soili 😀 już od końca października będzie można zamówić na świąteczne pecety torby, plecaczki typu worki i fartuszki do gotowania 😍.
Chłopacy poszli już do Sizzlera na herbatę i samosy.
Kolejna sprawa to obiecany transformator od Kenya power. Kolejny raz byłyśmy z Rose delikatnie podpytać kiedy zabiorą się za robotę 😀. Dostaliśmy informację że oczywiście do mojego wyjazdu będzie. Uścisk dłoni mam nadzieję można uznać za obietnicę. Po południu dostaliśmy informację, że jutro z rana przyjadą i zaczną budować domek dla transformatora, a kolejnego dnia przywiozą transformator. Nie mogę się już doczekać!!
W Babs kupujemy jeszcze grabie. Jak zawsze śmieci są moim wrogiem numer jeden gdy tu jestem. Teraz gdy zabronione jest używanie worków foliowych to bardzo dobry moment. Więc jutro oprócz prac związanych z fundacją, będę grabić i robić wystawkę ze śmieci. 😁
Potem wpadamy jeszcze do Eastmat. Kupuję makaron i koncentrat pomidorowy – dziś robimy spaghetti!
Rose zostawia mnie i idzie pofarbować sobie włosy. Kamau zabiera mnie do mięsnego, gdzie kupuje kilogram mięsa mielonego wołowego za 500kes. Muchy latają i naprawdę gdybym mogła wybrać to bym tu nie kupowała. Do wyboru były sine kurczaki, mięso mielone, jakieś dwa kawałki ryby i wisząca z tyłu część krowy.
Jedziemy do sizzler po chłopaków i z nimi jedziemy do szkoły. Tam rozpoczął się już mecz piłki nożnej. Chłopaki dołączają 😀
Część dzieci ćwiczy mówienie wierszyka.
Mija 16 i wszyscy biegną na apel.
Po apelu wracamy do siebie. Chłopacy zostają w domu. Czyściochy muszą się umyć ja nie chcąc tracić czasu idę do Mamy Mwali zapytać o ozdoby. Niestety Mama Mwala nie wróciła jeszcze z targu, więc zostawiam mój numer Felister, najstarszej córce i wracam do domku.
Spotykam mojego kochanego męża, który szuka drewna na opał. Wracamy do siebie a po chwili wychodzimy do szkoły. Po drodze widzimy dół, najprawdopodobniej wykopany przez hieny. Wkładamy w dziurę gałąź akacji i idziemy dalej.
W szkole wstawiamy wodę na spaghetti. Grzegorz kroi cebulę. Wrzuca ja do sufurii, a potem wrzuca mięso. Po pół godziny makaron jest gotowy a mięso doprawiają chłopacy tym co jest w kuchni. W ruch idzie też papryczka piri piri.
Nakładamy na talerze. Do domu przychodzą Gidion a potem i Baba Shidai. Oczywiście zapraszamy na kolację. Wszyscy chwalą to danie, choć wiem że po prostu każdy lubi mięso a teraz bardzo rzadko je jedzą.
Zjadamy ze smakiem i w związku z tym że jest już po 8 wracamy do domu. W domu rozmowy rozmowy. Kto by pomyślał że tak szybko leci czas.
Dobranoc. Enkewarie sidai.
No Comment