Reggae z zebrami
Gorące i duszne powietrze przywitało nas w Nairobi.
Nowy odbudowany terminal dla lotów Kenia airlines lub KLM jako KA prezentuje się znakomicie.
Wypełniliśmy formularze o visę i udaliśmy się do kolejki. Tam po chwili jeden ze stojących obok nas Somalijczyków upadł na ziemię i zaczął się trząść. Grzegorz rzucił się myśląc że to padaczka by włożyć mu coś do ust. Szybko okazało się jednak że to coś dziwniejszego. Chłopak zaczął się miotać na podłodze, łapać swoja matkę, krzyczeć coś, pluć nawet. Co zdecydowanie spowodowało że zrobiło się obok nich wolne miejsce. Wołaliśmy medyków ale dopiero po dobrej chwili ktokolwiek się znalazł.
Czekaliśmy więc dalej w kolejce na visę. Po kolejnych 40 minutach szliśmy już z visą po bagaże i do wyjścia.
Przed wejściem znaleźliśmy jednego pana kartką z moimi danymi i po chwili jechaliśmy już do domu dyrektorki szkoły w Nairobi. Była tylko jedna kwestia kierowca nie widział dokładnie gdzie ma jechać więc to ja po ciemku znalazłam ulice i dom. Zaraz koło lotniska przywitały nas zebry które pasą się tu z pobiskiego parku Nairobi. W głośnikach leci reggae. Kierowca wspaniale wita chłopaków żartami rozmową. Tak mija nam ponad pół godziny by dojechać do domku.
Po krótkim pukaniu do bramy Jose i Ridrick pomogli nam wnieść bagaże.
Dosłownie chwilę pogadaliśmy i poszliśmy spać. To był ciężki dzień ale jesteśmy w Kenii!
No Comment