Niedzielne rozmowy
Dziś pobudka koło 8. Staram się ogarnąć bo jedziemy do KMQ do katolickiego kościoła. Nie mam żadnej porządnej kiecki ze sobą – w Bydgoszczy mam jedną ;). Więc decyduję się na jeansy – Phillipah mówi że mogę 🙂 Na śniadanie bułka z marketu i chai. Zawsze gdy przyjeżdżam zabieram batony musli. I zawsze większość ich zjadam w niedzielę przewidując że śniadanie będzie liche a lunch się opóźni. Więc zjadam konkretnego batona. Miałyśmy jechać szkolnym busem z Tekenem. Okazuje się że szkolny kierowca szuka swojej kozy 😉 Idziemy więc do drogi.
Czekamy chwilę. Przychodzi Baba Soila. Gadamy, przyjeżdża samochód osobowy, kogoś znajomego i zabieramy się do miasteczka. Już przy pierwszym większym zjeździe ginie zasięg. Po około 15 minutach docieramy do Kenya Marble Quary – KMQ. Mijamy dwa kościoły, w Kenii jest wolność i każdy może założyć swój. Dziś jest w kościele wsparcie przez kobiety. Idziemy najpierw do otwartego sklepu muzułmańskiego który zaopatruje szkołę.
Dzięki temu za dwa opakowania mąki po 2kg i dwa napoje płacimy 150kes czyli 6 zł. Idziemy do kościoła. Jesteśmy spóźnione ale dzięki temu siadamu w ostatnim rzędzie i mamy o co się oprzeć. Msza jako że to także kościół katolicki jest w swojej strukturze praktycznie identyczna.
Jednak ksiądz podaje każdemu dłoń oraz w końcowym momencie wszyscy w rzędach podają sobie ręce i tak śpiewamy razem 🙂 są też drobne tańce dzieci ze szkółki niedzielnej. Pod koniec dajemy datki a także przyniesione dary dla biednych. Po mszy przed kościołem wszyscy rozmawiają, dla wielu to jedna na tydzień okazja by się spotkać. Okazuje się że w kościele będzie głosowanie wśród grupy kobiet które aktywnie biorą udział w kościele. Razem z księdzem – synem przyjaciółki Phillipy jedziemy do ich domu – jakieś 100m dalej 😉 Philipa zostaje w kościele. Dom jest połączony ze sklepem. Wchodzimy i widzimy wygodne kanapy, lodówkę i działający telewizor bo jest prąd w miasteczku! Co prawda nie zawsze i jakby na potwierdzenie po około pół godzinie prądu próżno szukać. Tak jak zasięgu. Proszę Petera żeby poszedł że mną tam gdzie jest zasięg. Umówiłam się z rodzicami i Grzegorzem że poczatujemy na whatsupie zapominając że nie należy panować :p wychodzimy z posesji i oczom moim ukazuje się widok jak z horroru. Suche trawy na których i w których pełno czarnych lub białych reklamówek. Na każdej powiewa co najmniej jedna, pomiędzy i na ziemi także pełno. Moje zajęcia o śmieciach muszą się odbyć! Pytam Petera o te śmieci, mówi że brak jest świadomości ale także praktycznie nikt tego nie poddaje recyklingowi i tak fruwa to wszędzie. Wracamy do domu. Zimna cola dla mnie a dla dziewczynek fanta. Ze sklepu przychodzi młodszy syn Jerald. Studjuje zarządzanie. Siedzimy. Dziewczyny bawią się, ja odpowiadam na miliony pytań ale też korzystam i pytam. Gadamy o jedzeniu, jabłko kosztuje tu około 1,50 zł. O biznesach, szansach w Kenii. Na stół trafia talerz z pokrojonym jabłkiem i papayą. Koło 15 jedziemy na przejażdżkę do miejsc gdzie wydobywają kamienie.
Wracamy do domu znajomej i obiad jest już gotowy. Ryż z mięsem, groszkiem i pomidorami. Trwają jeszcze rozmowy, oglądamy zdjęcia. Tekan ze szkolnym busem czeka na nas przed domen. Koło 18 zbieramy się do wyjścia. Droga do szkoły z KMQ jest kiepska. Słońce powoli zachodzi. Na kolację w domu czekają na nas chapatti z kapustą i fasolą. Zjadamy. Nkibioto mówi że nudno jej bez nas było i że spędziła czas z Soilą i Lasenuą. Oglądamy odcinek nigeryjskiej telenoweli i idziemy spać.
No Comment