Gdzieś o czymś
Pouline i jak się okazuje nie tylko ona a raczej tak mówi wiele osób używa jak dla mnie śmiesznych zwrotów mówiąc nie dokładnie a bardzo ogólnie przedstawiając jednak cel wypowiedzi pomijając nieinteresujące kwestie. Mówi więc: I sent someone somewhere to bring mi something, albo something somewhere is not good. 🙂
Dziś stroję się konkretnie – ma przyjechać dziennikarz z routetsa.
Koło 10 dzwonimy, przyjeżdża około 11. Okazuje się jednak że to nie ten ale inny i że niestety wtopiła firma zakładająca nam panele bo go nie poinformowali. Nic to robimy z Phillipa wspólne zdjęcie z akumulatorem w klasie, a potem opowiadamy jak i co się wydarzyło po kolei. Czasami mam wrażenie że on albo nie kuma albo nie rozumie na tyle angielskiego ale nie poddaje się temu złemu wrażeniu 😉
Kończyny i idę do domu po moje rzeczy i razem z dziennikarzem Fredem do drogi. Po chwili jedzie Johnson. Wsiadamy. W środku oprócz pasażerów dwie kozy 😉 Po chwili stajemy, znajomemu kierowcy motocykl się popsół. Zabieramy jego pasażera. Kierowca decyduje się zostawić motocykl pod krzakami i wsiada do bagażnika do kóz. Jedziemy. W Kajiado wskazuje Fredowi gdzie ma iść by złapać matatu do Kitengela, żegnamy się. Zaczynam szaleństwo w mieście bo jest już po pierwszej. Najpierw w sklepie kupuje dwie płyty Stephena Lekena – jedną dla Nkibioto, potem airtime czyli zdrapkę prepaid safaricom dla Phillipy. Decyduję że idę na lunch. W sizzler grill zjadał minji z pilau- groszek zielony w sosie z cebulą, ryż z przyprawami, fasolka zielona i sujuma wiki. Do tego cola. W tv leci program trsktujący o obecnej sytuacji w szkolnictwie. Po wyjściu idę na targ i kupuję tracksuit w rozmiarze 28 i plecak. Potem idę do baty – kupuję trampki dla Nori, Kitayio i Lato i dla siebie, oraz japonki dla Nene. Wracam z zakupami do sklepu naszego głównego. Kupuję chleb tostowy, kangumu, i blue band. Zostawiam zakupy. Ruszam teraz do salonu fryzjerskiego. Spotykam Mamę Bidan – razem idziemy do salonu. Mama powiedziała że kupi dla mnie koraliki do wykończenia jednego naszyjnika. W salonie w tv wiadomości 24 w których główny temat to strajk nauczycieli. Mama Bidan wybiera kolory koralików a ja zapisuję numer do pani która zaplata włosy. Wychodzimy. Żegnam się z Mamą a sama idę do sklepu obok skserować dla Phillipy dokumenty. Ucinam sobie dwudziesto minutową pogawędkę z panem sprzedawcą który jest nauczycielem w collegu w Nairobi. Potem czas na Eastmat. Wybieram mąkę na owsiankę, przyprawy, kupuję coś dla kogoś i różne rzeczy dla siebie do Polski. Po Eastmat idę jeszcze na targ, kupić materiały dla mam, kupuję też parę dla siebie. Potem lecę szybko koło banku kcb. Tam czeka na mnie dziewczyna z green energy africa by oddać mi jeden element do statywu.
No Comment