Dzień targowy
Strajk nauczycieli w szkołach państwowych nadal trwa. Dzięki temu mam szansę na uśmiechy z chłopcami mamy Shidai Leseninem i Kipelianem – chodzą do 5 klasy w szkole z internatem. Widzę się z Lasenuą którą ostatnio widziałam w 2011, gadam z Soilą i Williamem – także dziećmi Mamy Soili.
Po porannym apelu, dziś dołączyła do nas nowa nauczycielka, udaję się do drogi. Czeka tam Baba Milton. Chłopiec będzie miał operacje na nogę i tata jedzie go odwiedzić. Nie czekamy długo gdy podjeżdża Lucy. Poznałyśmy się w 2009 roku w Paranae Primary School. Prowadziła tam zajęcia Girl guide. Na wpół mnie kojarzy. Pyta o Asię i gdy dojeżdżamy i zaraz szukam Rosateck – kafejki internetowej z centrum mini kopiarskim w jednym. Potrzebuję przygotować kilka rzeczy i schodzi mi 2,5 godziny. Kupuje tam także przybory do poprowadzenia wprowadzających warsztatów dla mam. Potem idę kupić kartę Airtel , która lepiej odbiera na terenie szkoły. Gdy mam już odchodzić podpytuję miłą dziewczynę z konkretnym makijażem i peruką o prostych jak od linijki włosach gdzie i ja mogę zjeść taki lunch.
Dziewczyna prowadzi mnie w najbliższą uliczkę, wchodzimy i zaraz za rzeźnia jest jakby przerobione mieszkanie na bar. Bardzo mało miejsca ale dużo ludzi. Dziewczyna pomaga mu zamówić jako że pani która gotuje robi to praktycznie w salonie przy sofie 🙂 dostaje cudna porcję za która płacę około 3,5 zł.
Zjadam i idę szybkim krokiem do nowego marketu eastmat – kupuję tam koncentrat pomidorowy, makaron, pieprz i dynię. Wychodzę i dzwonie do Baby Shidai by zaprowadził mnie do dobrego rzeźnika gdzie chcę kupić kurczaka. Docieramy około 14:20. Jako że sklep jest muzułmański maja przerwę na modły do 2. Niestety chyba im się przeciągnęło i dopiero za dziesięć 15 otwiera szczupły mężczyzna ubrany w biały fartuch. Kupuję kurczaka za niecałe 400kes za 850g. Ruszamy na targ gdzie kupuję kilogram pomidorów za 80kes, kilogram ziemniaków za 50 kes, kilogram marchewki zw 50 kes i jedną kwaśną zielona pomarańcze 10 kes. Ruszam na stację gdzie stoją motocykle i busy i jest pełno pełno ludzi. Co rusz ktoś krzyczy moje imię nashipae to pastor Moses, pastor Gidion, baba Lakaya, Julius syn mamy Lalieth, ale też niezliczona ilość mam, która odpoczywa przed sklepikami sacząc słodkie napoje. Obladowana zakupami odbieram wczesniej kupione kangumu – coś jak małe gumowe niewyrośnięte pączki, które wszyscy uwielbiają. Kupuję Cole i staję zaraz za ławką pełną rozgadanych mam. Przychodzi mama Shidai i mówi mi że Mama Soila jest tuż obok. Mama Soila jest po ciężkiej operacji i cały czas mieszka u swoich rodziców teraz. Zdecydowała się jednak przyjechać jako że chciała się ze mną zobaczyć.
Witamy się wylewnie. Mama Soila też chce już jechać do domu – mówię jej że czekam na yayu. Niedaleko po 16 na pace niebieskiego peugota mieści się 9 osób i córka jednej z mam. Przekrój jest standardowy pan i pani modnie ubrani jadą do Kmq, stara Masajka, młoda Masajka z córką, Masajka w nowym trendzie ubrań koło 30ki, Masajka tradycyjna koło 40ki i Masaj koło 40. Po drodze odbieramy cement, zakupy niektórych podróżnych. Nawet w takim miasteczku jak to są przydrożni sprzedawcy przekąsek do samochodów. Mamy kupują herbatniki. Ruszamy, na chwilę zatrzymuje nas policja, szybka łapówka i po 10 minutach wypakowujemy się i idziemy do szkoły. Siadamy. Gadamy o projekcie szwalni. Po chwili przychodzi mama Nkoine. Daje mamom zdjęcia zrobione ponad rok temu. Mama Rose mówi że była Mama Lalieth z prezentem dla mnie 🙂 uwielbiam mamę Lalieth – szczupła średniego wzrostu mama ósemki dzieci zawsze uśmiechnięta! Po chwili i mama Soila wyciąga dla mnie podarunki 🙂 niesamowite ozdoby!!! Siedzimy jeszcze chwilę i wraz z maja mamą Nkoine zanosimy mamy Soili zakupy do domu. Tam czekają już Soila, Lasenua, William, Ezekiel i Koitei. Siedzimy gadamy, oglądamy zdjęcia. Pora wracać i William odprowadza mnie do domu. Opowiada mi o swoich studiach dotyczących ochrony środowiska i marzeniach pracy w dużej organizacji Un.
Jeszcze tylko kolacja i spać 🙂
No Comment