Niedziela
Dziś okolo 7 wstalismy. Powoli jednak. Dziś na sniadanie chleb tostowy wymoczony w jajku i usmazony 🙂 dwa kawalki to nie szalenstwo ale napelniaja zoladek.
Okolo 9 przychodzi Mama Soila z Ezekielem.
Idziemy do kosciola. Okolo 9:30 dzieci powinny się zebrac jednak jest ich tylko piatka. Wobec tego Mama Soila tlumaczy mi o czym dziś dzieci beda się uczyc. Mam przy sobie masajska biblie więc porownuje i ucze się choc wymowy 🙂
Kolo 10 Mama Soila czyta biblie a dzieci powtarzaja. Potem krotko przed 10:30 wychodzimy i dzieci w dwoch grupkach spiewaja. Powoli wierni gromadza się w kosciele a do dzieci dolaczaja kolejne.
Kolo 11:30 dolaczamy do kosciola. Dziś moim tlumaczem jest Shidai – pierwsze dziecko Mamy Shidai 🙂 Shidai konktetnie już wyrosl i jest już w 2 klasie liceum. Tlumaczy mi bardzo ladnym angielskim co pastor mowi.
Zaczyna się czesc sunday school. Najpierw male dzieci poyem wieksze. Kolejno mlodziez i kobiety. Dolaczam do kobiet ku wszystkich radosci.
Fakt jest taki ze trzeba miec duzy do siebie dystans nie tylko bedac obcym wsrod masajow 🙂 oni sami z siebie potrafia się smiac do rozpuku. Nie oszczedzili także i mnie 🙂 gdy z calych sil spiewalam z mamami i tanczylam 😀
Po wszystkim dostalam gratulacje więc jednak wyszlo ok 😉
Potem troszke zwalajac na mnie pastor powiedzial do mnie ze podobno bardzo przed wyjazdem chcialam posluchac choru mezczyzn. Zrozumialam fyrtel i oczywisacie przytaknelam co wywolalo salwe smiechu w kosciele. Dlaczego? Bo panowie niechetni a dziś pierwszy raz sami z malym przewodnictwem kobiet wykonali bardzo pieknie piesn.
Nastapila czesc wyznan tudziez ogloszen. Znajac już procedure i dobre maniery, poinformowalam ze w srode wyjezdzam, ze jest to moja ostatnia niedziela w kosciele. Jednoczesnie podziekowalam za wspolna modlitwe i powiedzialam ze mimo dystansu dalej będę tu modlitwa 🙂
Już mam wprawe we wszelkich tekstach grzecznosciowych.
Potem nastapily rozne informacje i wyznania, np. Jak jeden rodzic jechal odwiezc samochod. Utknal w korku i robilo się ciemno. Zadzwonil do swojego pastora i poprosil by ten się za niego pomodlil. Dodatkowo czul się chory. Już po zmroku dotarl do celu. Okazalo się ze osoba ktorej zawozil pojazd prowadzi cos jak hotel i dala mu nocleg. Mieli także lekarstwo na jego chorobe dzięki czemu nastepnego dnia czul się już dobrze :)) także wszedzie modlitwa czyni cuda
Po kosciele idziemy do bomy obok Mamy Edy. To jesy function z okazji urodzenia dziecka. Jest glosnik, keyboard i mikrofony. Kobiety spiewaja. Po chwili Mama Eda zaprasza mnie do domu by zjesc. Wiem ze to przywilej jednak ilosc much jest nawet dla mnie porazajaca.
Gdy mama odkrywa talerze – na jednym kilka kawalkow chapatti, na drogim zupa ziemniakami i kawalkami miesa, momentalnie na talerzach siadaja muchy. Naprawdę nie pomaga machanie – niektore nawet nie reaguja. Nic to jakoś trzeba zjesc.
W między czasie wylawiam z zupy 7 czy 8 kolezanek. Zjadam najszybciej jak mogę bo w wyobrazni mam niestety fakt ilosci chorob przenoszonych przez muchy ktorych na obu talerzach moze byc z 40. Talerze talerzami ale muchy siadaj wszedzie.
Zjadam i wychodze.
Zaczyna się glowna czesc. Pastor ktorego imienia nie pamietam, krzyczy przez megafon. Po chwili mowie Mamie Soili by mi nie tlumaczyla bo po prostu nie daje rady z uszami. Jest goraco. Ukrop konkretny. Kobiety oczywiscie w pelnym sloncu. Panowie jak zwykle w cieniu pod drzewkiem. Pozyczam leso od Mamy Edy zeby zakryc się nieco.
Po zakonczeniu glownej czesci sa pogaduszki jeszcze z mamami. Meggie – nauczycielka ktora jest zwolniona przez po prostu swoje lenistwo w szkole, opiekuje się Pouline Lasoi. Tak się sklada ze dziewczynke wspiera moja kochana Babcia 🙂 Pytam Megggie jak się czuje Pouline bo wiem ze miala powazny wypadek – spadla z drzewa. Okazuje się ze jest już dobrze i jutro przyjdzie do szkoly. Ciesze się bo chce wybadac czy wszystko ok.
Niestety masajowie zaniedbuja swoje dzieci jeśli chodzi o zdrowie. Nikt nie leczy tu przewleklego kataru i zatok. Obecnie chyba nie kojarze dziecka ktore nie ma takowego. Inne choroby tez mimo czasami pojscia do lekarza sa zaniedbywane. Zeby wyrywane w domu czy dziecko po prostu zostawione w domu gdy się gorzej czuje.
Probuje się pozegnac jednak jest to bardzo ciezkie bo kazdy chce zamienic kilka slow + zapytac czy wpadne w odwiedziny. Uprzejmie dziekuje i mowie ze mam bardzo malo czasu i wiele jeszcze spraw do ogarniecia.
Po sesji zdjec udaje mi się uwolnic.
Docieram do domu gdy wybija 18 razem z Mama Soila. Zostawiam wszystko i biore aparat. Ide się przejsc, skorzystac z ladnego zachodu i porobic zdjecia.
Wracam i mamy goscia. Jest już nowy nauczyciel docelowo dla klasy 2. Spi na razie z nami w domu. Domki jeszcze nie skonczone.
Wiem ze kilka spraw zostawie Phillipie do dokonczenia. Wiem jednak ze zostawiam je w dobrych i pewnych rekach. Phillipa wie ze na wszystko musi byc rachunek 😀
Na kolacje ryz z ndengu – fasola mun.
Enkewarie sidai nemeti enkonkoni (dobrej nocy i zeby cie zle insekty nie pogryzly 🙂
Wysłano z Maasailand 🙂
No Comment