Spokojna sobota
Dziś po konkretnej burzy w nocy. Spokojne poranne wstawanie. Na sniadanie slodkie ziemniaki – za ktorymi za bardzo nie przepadam i koszmarnie slodki chai 🙂
Po sniadaniu i pogawedce. Liczymy razem nowo zniesione jajka przez kury. Jest ich naprawdę duzo.
Sidam pod drzewem przed szkola i robie rachunki. Podliczylysmy ze potrzeba kupić 30 sweterkow dla dzieci + 4 pelne mundurki dla chlopcow i 2 dla dziewczynek. Przeslalam więc po podliczeniu ile moj Tata – ktory także jest w komitecie, przesle w poniedziałek w tym także od razu za czesne i wyzywienie za luty.
Jedzenie jest bardzo drogie i zastanawiam się jak to zrobic by bydzet na jedzenie byl nieco wyzszy.
Chcemy dzi odwiedzic pare domow dzieci z projektu. Organizuje wobec tego podarki, laurki i listy od przyaciol. Zagladam na konto by sprawfzic kto przelal pieniazki i kupie potzrebne rzeczy na miejscu. Chce wszystko miec zapisane. Nie chce niczego pominac. Tutaj jednak w ogarniajacym pole pole (powoli powoli) i hakuna matata (o nic się nie martw) ciezko dla mojego konkretnego i skrupulatnego umyslu czasem wytzrymac. :))
Siedze więc i ze już pora lunchu. Zajadam Mchele – ryz z ndengu – fasola mun.
Wysłano z Maasailand 🙂
No Comment