Porannie do Kajiado
Dziś mimo ze nie ma szkoly. Wstaje 7:30. Ide do Mamy Soili wspomniec o zostawionych wczoraj kangach do obszycia. Mialam wpasc na chwile jednak musze wypic herbate. Przy okazji gadam z mama i Pastorem Gideonem. Okazuje się ze wszystko co mowie wiruje dookoła. Moje wspomnienie o zbyt glosnym nauczaniu w poprzednia niedziele dotarlo do pastora i zapytuje czy to przez to nie przyszlam w ostatnia niedziele do nich :p Tlumacze ze chcialam pojsc raz do katolickiego kosciola i watpliwosc się rozplywa.
Droga jest koszmarna jak tu mowia przez clay soil. Ide i grzezne. Cale buty w czarnej brei 🙂 no coz 😉
Docieram do domu. Zbieram rzeczy i wypijam owsianke 🙂
Ide do drogi zeby nie spoznic się na samochod Johnnsona.
Po 20 minutach zjawia się tez Mama Soila – jedzie na jakies spotkanie do szkoly do Tentuana. Gadamy, wkoncu idziemy do Johnnsona do domu. Najmlodsza corka Mamy Edy jest chora i Mama Soila chciala sprawdzic jak się czuje. Zachodzimy więc. Siadamy 🙂 gadamy gadamy gadamy 🙂
Ruszamy dopiero kolo 10. Johnnson zbiera mleka od mam i codziennie zawozi do skupu w miasteczku. Od kazdych 10l ma 1l dla siebie 🙂 jedziemy i po drodze zatrzymujemy się tez by zabrac z roznych ukrytych miejsc butle z mlekiem.
Droga jest ciezko przejezdna.
Docieramy do Kajiado.
Wysłano z Maasailand 🙂
No Comment