Pole Pole
Okolo 9 przebudzilam się i chwile potem slysze jak William wola na herbate – tea is ready :), szybko się ubieram i moje cieszy już polmisek mandazi. Herbata z mlekiem – marzenie :)) zjadamy i po chwili ruszamy do Fundacji zalozonej okolo 1980 roku dla spolecznosci Kivali. Jest tam przychodnia, organizuja warsztaty sa także pracownie artystyczne, kartek, batiku, obrazow itp. Po przejazdzce busem po kompletnie nie wygladajacych na droge dowolnie rozrzuconych dziurach i wzniesieniach docieramy do miejsca.
Przed wejsciem pelno mlodziezy, idzieny do Kevina registration manager. Siadamy chlopacy – Jose i William (Jose wlasnie zaczal studia, William jest na koncu liceum) gadaja, po chwili Kevin opowiada o trudach pracy o korupcji – Policja pobiera od fundacji oplaty, i o tym ze raze ze znajomymi rozpoczynaja swoje jak to mowi C.B.O – community based organisation. Na poczatek zawiazuja lokalne radio – lokalne dla dzielnicy kivali 🙂 chca wesprzec spolecznosc ze swojej perspeltywy. Mowi ze jest duzo chetnych ktorzy chca się zaangazowac. Siedzimy tak gadamy mija z 40 minut a chlopacy od kartek mieli przyksc jakies 35 min temu 😉 wkoncu idziemy do nich. Chlopacy maluja batiki, dziewczyna prasuje materialy. Dogadujemy się na 15 kartek po 100kes za sztuke. Zalozeniem byko by także oni sobie zarobili. Od chlopaka w innym miejscu kupuje 5 kartek dla znajomych – tych samych co 2 lata temu. Tez chce 100kes za sztuke – nie targuje się bo nie mam serca targowac się o 2,5zl na calosci a wiem ze chlopacy nie maja latwo.
Udaje nam się opuscic Kivali centre i skierowac do busa. Niestety jest kompletnie pusty i dojechanie do Nakumat Junction zajmuje nam ponad 40 minut – co chwile zatrzymywal się zeby naklonic nowych pasazerow. Dodam ze na poczatku jechalismy 10 minut 😉
Dojechalismy więc. Zeby wejsc na obszar marketu tuz przy bramie policjanci sprawdzaja kazdego wykrywaczami metali. Znajduje Sandre w art Caffe – w ktorej 99% osob to turysci 😉 ceny zabojcze. Odliczam 2400 za dwie pilki i dziemy do Safaricom centre.
Piekne uczucie jak sprzedawca chce Ci pomoc! Pan od razu orientuje się ze Blackbery musi miec wykupiony pakiet i mimo ze zajmuje to z dobre 20 minut robi wszystko by internet w moim telefonie się pojawil 🙂 w między czasi podrywa stojace w kolejce do zakupu zdrapek prepaid kobiety, sprzedaje sam zdrapki znajomemu ochroniazowi czy wreszcie rozmawia przez telefon 🙂 Multitasking to tu codziennosc 😉
Wracamy do domu. Zbieram rzeczy i ruszamy do Kajiado.
Wysłano z Maasailand 🙂
No Comment