Niedziela bez sukcesu
Dziś po calej nocy burz i deszczu wybieramy się do katolickiego kosciola na msze.
Bez zaskoczenia dla mnie nie zdazylismy 😉
Jechalismy busem zeby go naprawic.
Okazuje się ze cos tam się zepsulo i dobrze ze akurat przyjechalismy na przeglad.
Niestety czesci nie ma na miejscu i ktos przywiezie ja z Nairobi.
Czekamy czekamy czekamy czekamy.
Idzoemy z Dalisou, eneresi i Rodrikiem na plac w zasiegu wzroku z serwisu i gramy w gry rysowane na piasku.
Czekamy czekamy czekamy
W między czasie idziemy zajrzec do ogrodniczego kolo stacji. Zagaduje i jutro dadza znac czy sprzedadza mi nasiona akacji i masajskiego drzewa zwanego olorien.
Czekamy czekamy czekamy
Idziemy cos zjesc do Hotelu Sizzler. Dziś niedziela praktycznie nic nie ma. Dzieci jedza frytki ja z Philipa po herbacie i ona paczek ja ciastko.
Wracamy.
Czekamy czekamy czekamy
W między czasie na placu na ktorym gralismy zaczal się mecz pilki noznej. Idziemy z Rodrikiem popatrzec.
Nie jest porywajacy więc wracamy po chwili.
Czekamy czekamy czekamy.
W koncu decydujemy
Czekamy czekamy czekamy, ze wracamy do domu. Samochod zostaje.
Jutro dzieci albo beda probowaly dojsc same albo uda się zorganizowac zastepczy transport.
Na kolacje ugali i mboga 🙂
Wysłano z Maasailand 🙂
No Comment