W kosciele
Idziemy do kościoła, jednak nikogo tam nie ma. Po kilkunastu minutach schodzą się panie z dziećmi i psami 🙂 Rozpoczynamy od modlitwy – każdy w swoim języku 🙂 następują potem śpiewy i w końcu Judy prosi Rachel by ta przeczytała fragment Biblii w języku kimaasai. Udaje mi się skorzystać z angielskiej wersji. Judy tłumaczy po angielsku jak rozumieć słowa z Biblii a Rachel tłumaczy na kimaasai. Następuje mała inscenizacja pasterza dobrego i tego który przekupstwem zbiera swoje owieczki. Kobiety cieszy ten sposób przedstawienia Biblii, mnie także bo biorę udział. Judy obdziela role do Bożonarodzeniowej szopki i wracamy do domu. Po drodze spotykamy córki Sary, które wracają znad rzeki. W związku z tym ze ze zbiornika wyciekło około 3tys litrów wody musiały iść prac nad rzeka, która jest naprawdę daleko. Wchodzę do domku i wiem ze much jest jeszcze więcej. Sara próbuje ugotować herbatę ale muchy siadają dosłownie na wszystkim. Herbata z mlekiem i tangawizi – sproszkowany imbir o specyficznym smaku, naprawdę dobra herbata 🙂 Kolacje gotujemy na ogniu na zewnątrz. Księżyc jest prawie w pełni i jest bardzo jasno. Ognisko w nocy na sawannie to jest to 🙂 Dziś trzeci dzień pod rząd ryz ziemniaki, marchewka i pomidory. Jem zadowolona bo powiedziano mi ze mieli dla mnie zabić kozę ale ze i tak mięsa nie jem to zrezygnowali 🙂 ufff. Po kolacji na chwile wstępuję do domku rodziców gdzie ładuje telefon i oglądam wiadomości na ntv. Jest już po 22 kładę się spać dość grubo ubrana bo przez okno w moim pokoiku wpada dużo chłodnego powietrza. Na dworze słychać szczekanie psa, dzwonki na szyjach kóz, wielorakie dźwięki nocne w trawach i pokrzykiwania biało-szarych ptaków – dobranoc sawanno 🙂
No Comment