Swoje smieci
Docieram usmiechnieta do domu. Z wielkim usmiechem wita mnie Christine i Tentuan. Wymieniamy sie historiami o minionych dniach, kto co robil, gzdie byl. Christine byla u mamy Lalieth i kobiety bardzo wypytywaly o mnie 🙂 zasmucone ze sie nie pojawie. Dzialo sie wiele wiec szczerze zaluje ze wyjezdzalam. Wpada zaskoczona moim widokiem Soila 🙂 i mowi ze tesknila za mna :). Idziemy odwiedzic Priscille i Phillipe. Phillipa opowiada mi o pracach przy budowie klas, o spotkaniu w poniedzialek z rodzicami, o gosciach z Nairobi. Zegnamy sie gdy zaczyna zmierzchac. Do domu wrocil najstarszy syn Christine William – jest w 2 klasie liceum. Kolacja jest miksem lunchu z ugali, dla mnie msciele czyli ryz z fasola. Pelny talerz zaspokoja moj glod :). Rozwijam moskitiere i jak to mowimy juz jestem w drodze do Kongo- czyli zasypiam 🙂
No Comment