Ostatni targ w Kajiado
Dzis ostatni moj targ w Kajiado. Rano myje sie, zjdam oszukane chapati zwane nalesnikami i popijam herbata. Christine idzie odwiedzic Jennifer jednak schodzi jej troche wiec dzwonie do Jennfer. Christine ma tel jednak po tym jak w punkcie ladowania Gidionowi spalili baterie nie zakupil nowej i ciagle bierze od Christine przez co ona nie ma wogole telefonu. Idziemy jeszcze oddac mamie Edzie porzyczone wyszywane szuki i pasek. W chwile po tym jak docieramy do drogi lapiemy podwozke. Upal dzis konkretny. Poranne chmury rozpierzchly sie i na nebie prozno szukac bialego wytchnienia od skwaru. W znajomym sklepie kupuje produkty do przywiezienia do domu: make ugali, green gram i herbate. Na targu kupuje jeszcze 2kg bialej kukurydzy. Christine kupuje jeszcze banany, pomidory, ziemniaki i buty dla Apolla – najmlodszego syna Jennifer, ktory jak sie okazuje dzieci maja taka wolnosc, woli dom Christine niz Jennifer. Ciekawym jest tez ze dzieci zwracaja sie do swoich ciotek i wujkow, mama i tata co sprawia ze pojecie duza rodzina ma tu wymiar przez nas nie doogarniecia. Buty kupujemy za 350- dorzucam sie 100ksh- ok 3,9zl. Pomiedzy straganami dzis jak i wczesniej jestem atrakcja dla wielu maasai muzungui bo mam na sobie masajskie naszyjniki, jedni sie usmiechaja, inni pozdrawiaja a jeszcze inni po prostu robia mi zdjecia komorkami 🙂 Naprawde w obecnym momencie malo juz mnie obchodzi co sobie ludzie mysla 🙂 Wracamy do naszego sklepu, odbieram telefon z ladowania jednak nie mam odpowiedzi od koreanki Judy, ktora ma mnie odebrac jutro z domu dziecka. Ide jeszcze do kafejki, jednak po spedzonych na bezowocnych probach zakupu biletow na polski bus 45minutach wracam zahaczajac jeszcze o arabski supermarket 🙂 Spotykam Christine wraz z mama Eda przy naszym sklepie, ladujemy zakupy do rozklekotanego samochodu pastora Mike’a i wraz z mama Hilda, jeszcze jedna kobieta z 2 tygodniowym dzieckiem i starsza kobieta ruszamy do domu. W domu Tentuan szykuje kolacje – ryz z pomidorami. Mniam
No Comment