Domek przy domu dziecka
Wracam z zakupami a Sara prowadzi mnie do domku w ktorym mieszka gdy dom dziecka jest otwarty – dom dziecka jest otwarty tak jak szkola 3 m-ce i przerwa miesiac. Moje pierwsze wrazenie – zatesknilam za domem, tutaj jest lodowka, pralka, czysta podloga, jest jasno i piekny widok za oknem. Sara zostawia mnie a ja korzystam z wody w kranie i myje brudasne stopy 🙂 co za luksus nie w kibelku! Siadam na fotelu zajadajac zakupione kangum, troche pisze w notatniku troche czerpie radosc po prostu z bycia tu. Sara przynosi mi konkretny kawalek ciasta – typ piaskowej babki z kakao, i czarna herbate. Objedzona z usmiechem podziwiam moje doczyszczone stopy 🙂 Z domu obok slychac muzyke – prad powrocil. Ide do klasy komputerowej i przegrywam zdjecia z telefonu. Przyjezdzaja koreanki misjonarki kosciola presbiterianskiego i po przystanku na stacji jedziemy do domu Sary. Droga przeschla po niedawnych deszczach ale wielkie koleiny i bliskosc rowu z woda sprawiaja ze przez czesc drogi nawet nie rozmawiamy. Co chwila rozpierzchaja sie stada antylop, jedziemy po plaskowyzu. Zaczyna juz zmierzchac gdy docieramy do domu. Corki na poczatku sa malomowne jednak powoli sie rozkrecaja. Zjadamy porcje ryzu z marchewka i ziemniakami oraz probujemy potrawy koreanek – jak dla mnie za duzo wszystkiego. Jak sie dowiedzialam koreanki mieszkaja glownie w Nairobi i tam kupuja jedzenie. Jemy i idziemy spac. Dom jest blaszany, ustawiony ma wzgorzu. Dzis wiatr jest silny i przez okna wpada świeże powietrze. Raz po raz slychac biegajace i szczekajace psy, dzwonek na szyi krowy czy ptaki na dachu. Dobranoc
No Comment