W odwiedzinach u rodziny Nashipae
Dzis odmienna niedziela. Idziemy w tym samym kierunku co kosciol i szkola jednak duzo dalej. Mijamy kosciol i wchodzimy na zielone od swiezej trawy wzgorze by zachwile zejsc w mala dolinke i znow wspinac sie waska sciezka na wzgorze. Po drodze mezczyzni opryskuja bydlo jakims srodkiem. Zatrzymujemy sie poniewaz sa to krewni Phillipy. Najstarszy z nich, ktory byl na weselu w sobote, mowi ze zna mezczyzne, ktory ma slownik, ktorego poszukuje. Proponuje ze kupi go od niego i da mi w prezencie. Wspaniale slowa jednak poki nie zobacze nie uwierze. Usmiecham sie jednak wdziecznie, dziekujac i pozdrawiajac. Docieramy do zabudowan. Widzimy jeden maly domek sklecony z blachy falistej i trzy manyaty. Po chwili z jednej z chat wylania sie drogniutka nashipae i wola siostre swojej mamy. Nashipae to dziewczynka, ktorej pomagam oplacajac szkole i potrzebne do niej przybory. Semestr (3 miesiace) boarding school to koszt 4000KSh – okolo 140 zl + przybory do szkoly czy mudnurek. Dzieki moim wplatom dziewczynka ktora nie ma rodzicow ma szanse na edukacje i rowny start. Phillipah nie przepada za przebywaniem w tradycyjnej manyacie wiec idziemy do owego blaszanego domku. Domek okazuje sie wlasnoscia jednego z pastorow w kosciele. Zona wita nas jednak zle sie czuje i po pokazaniu zdjec ze swojego slubu – jest siostra zony pastora Mosesa, ktory odbyl sie w kwietniu, znika za kotarka. Babcia Nashiape wyszla do miasta – dziwne to z uwagi na to ze wiedziala ze przyjdziemy. Goszcza nas za to siostra mamy Nashipae i inne kobiety. Ledwie usiadlysmy Nashipae przynosi miske i dzbanek plastikowy z woda by polac nam rece. Na stoliku w malutkim blaszanym pokoju zostaja ustawone garnki z zupa, kapusta i chapati. Wszystkiego jest bardzo duzo. Tylko w trzy zajadamy sie pysznosciami. Philipie udaje sie namowic swojego kuzyna by nas podrzucil do domu. Gdy wychodzimy otrzymuje prezent – wyszywana koszulke koralikami – wspanialosc! Niebieski sportowy samochod juz czeka wiec predko wsiadamy.
No Comment