Market
Srodowy market w Kajiado gromadzi wiele ludzi z odleglych miejsc. Mezczyzni zazwyczaj przyjezdzaja spotkac sie ze znajomymi, pogadac i wypic. Bary za kotarka to jak dla mnie prymitywna wersja zulerni 🙂 w takim barze sa drewniane lawki i czesto nie ma nawet stolow ale jest alkohol i za kotarka slychac glosne rozmowy i smiechy. Kobiety na targ przyjezdzaja sprzedac cos – warzywa, owoce, ozdoby, lub kupic zapas warzyw, ryzu, maki do ugali czy cukru na tydzien. Cukier kosztuje tu bagatela 210ksh za kilo – czyli jakies 8zl. Masajowie do kubka z herbata wsypuja czubata lyzke! Cukier idzie jak woda, a dla nich herbata bez cukru jest koszmarem 🙂 Masajowie uzywaja w swojej kuchni glownie soli i czasem ostrej jak diabli piri-piri. Dania w przewazajacej czesci nie maja konkretnego smaku, chyba ze jemy sukume. Mnogosc potraw jest po prostu zbitkiem posiadanych warzyw i mozna to przetlumaczyc na polski jako mieszana polewka czy wkladka 🙂 W dzien targowy przed sklepami w cieniu na wsytawionych lawkach czy krzeselkach pelno kobiet i mezczyzn ze slodkimi napojami w reku – koniecznie ze slomka! Dzis w zwiazku z zakonczeniem roku szkolnego – u nich rok szkolny zaczyna sie w styczniu 🙂 w miescie pelno dzieci i mlodziezy w mundurkach. Dzieci chodzace do boarding school przez caly semestr – 3 miesiace, mieszkaja przy szkole. Chodza tam nawet 12 latki. Wszystko zalezy od rodzica, poniewaz szkoly te sa platne – za 3 miesiace wiktu i opierunku placi sie srednio 4 tys szylingow – ok 140 zl. O tych szkolach napisze pozniej bo te szkoly maja plan dla dzieci srednio od 5 rano do wieczora, z praniem, sprzataniem, modleniem i uczeniem wlacznie. Wiec dzis w Kajiado tlok i scisk pelno piki-piki przeciskajacych sie ulicami. Zar leje sie z nieba ale na targu nikt nie odpuszcza 🙂
No Comment