Kilimanjaro supermarket
Dziś u araba tłok! Babeczki wyszły więc z lodówki sięgam cole a z półki dwa małe batoniki i obiecuje sobie zastosować się do ostrzeżenia treatwise 😉 siadam z tylu sklepu na drewnianej ławeczce i pałaszuję. Ktoś skarży się na cenę mąki, ktoś targuje cene ugali – dzis pelno tu ludzi i prawie niezauwazenie w kaciku zaraz kolo herbat siedze i palaszuje cukier z cukrem 🙂 Po tej przyjemnosci wracam do znanego sklepu. Po dzieciaki w koncu przyjechal znajomy. Pakujemy je do pickupa machamy i idziemy do sklepu. Okazuje sie ze na malej laweczce siedzi mama Christine. Kobieta o pieknych rysach, wlosach juz lekko siwych przycietych bardzo krociutko. Ma na sobie bialy polar a na nim kolorowe leso i naszyjniki z koralikow. Rozmawiaja wymieniaja numerami telefonow. Po chwili odlanczam sie by kupic airtime do karty safaricom, ktorej obecnie uzywam. Gdyby ktos chcialby przeslac mi pozdrowienia moj nr +254706512761. Rozmowa tutaj kosztuje ok 2ksh za minute, mnie sms do polski 10ksh a minuta rozmowy 15ksh – duzo ale zawsze taniej jak na roamingu 8zl za minute 🙂 Po drodze katem oka widze sklep agro – kupuje nasiona sukuma wiki – rospowszechnie to cudo w Polsce :)) Wracam do Christine i po chwili ladujemy sie razem z Priscilla i Martha do pickupa. Widok z paki jest cudowny mimo ze tylek naprawde odczuwa nierownosci 🙂 Slonce powoli zachodzi za wzgorzami kudu a my szykujemy sie do kolacji. Ugali i sukuma smacznego 🙂
No Comment